Wszystkie „naj” fazy grupowej siatkarskich MŚ

Po pierwszym tygodniu zmagań na mistrzostwach świata w Polsce i Słowenii w grze o tron pozostało już tylko 16 drużyn. Co przyniosła nam faza grupowa, z jakimi wspomnieniami pozostawi siatkarskich kibiców? Wskazujemy m.in. najlepsze spotkanie, największe zaskoczenie (jak i rozczarowanie) oraz oceniamy system rozgrywek.

Najlepszy mecz: Słowenia – Francja

Zdecydowanie jak dotąd najlepszy pod względem technicznym, taktycznym i emocjonalnym mecz turnieju. Niedzielne creme de la creme dla oczu siatkarskich kibiców. Świetna alternatywa dla złaknionych pasjonatów, także dla wolnych od spotkań dni. Po pierwszym wygranym secie przez mistrzów olimpijskich, w drugim, podobnie jak w meczu z Niemcami przyszedł spadek jakości (tendencja, która może być kluczowa w dalszej części turnieju). Różnica była taka, że współgospodarze mistrzostw to wykorzystali, wygrywając partię. Cała drużyna grała na rewelacyjnym, wysokim poziomie i tak dostali się do czwartego seta, do piłki meczowej, a konkretnie – do trzech. Niestety, to Francuzi mają N’Gapetha, zawodnika, którego w obecnej fazie jego kariery nic nie deprymuje i nic nie jest w stanie wyłączyć do końca z meczu. Mimo niepowodzeń w kilku akcjach, nie udało się go permanentnie “schować” Słoweńcom i za sprawą przede wszystkim jego oraz świetnego wejścia Kevina Tillie wygrali tego seta. Tie-break z wyraźnie zdemolowanymi fizycznie i psychicznie Słoweńcami był już formalnością. 

Największe zaskoczenie: Turcja

Drużyna, która nawet nie miała okazji grać w Lidze Narodów, by tam sprawdzić się na tle mocniejszych rywali, w turniej weszła bez kompleksów. O ile Kanada czy Chiny nie są renomowanymi rywalami, tak stawiani byli nieco wyżej niż Turkowie. Ci jednak, w nosie mieli wszelkie dywagacje i po 3:0 pokonali obie ekipy. Turcja na tym turnieju nie znosi stanów pośrednich, bo do tej pory czy wygrywali czy przegrywali to wyłącznie w trzech setach. Niekwestionowanym liderem ekipy jest Lagumdzija – szósty najlepiej punktujący zawodnik turnieju. Nieprzypadkowo sięgnęła po niego Modema, dla której od następnego sezonu będzie zdobywał punkty 23-latek. Podobnie jak Nimir Holandię oraz Plotnystkyi w Ukrainę ciągnie on Turcję na swoich barkach. W meczu z Włochami sam zdobył zaledwie jeden punkt mniej niż cała reszta drużyny. Gdyby akcenty były bardziej rozłożone, kto wie, czy w ⅛ finału z USA nie mogliby pokusić się o sensację.

Największe rozczarowanie: Bułgaria

Bezsprzecznie zwycięzca tej kategorii, na turnieju zaś całkowita klapa. Głównym powodem fatalnego stanu rzeczy było przyjęcie, które w kluczowych momentach podcinało Bułgarom skrzydła. Do tego można dorzucić brak dobrej defensywy, dziwne wybory rozgrywającego i przepis na katastrofę gotowy. Wielkie zapowiedzi, bazujące na mieszance doświadczenia z młodością stanęły na niczym. Na pewno trzeba wspomnieć o pechu, absencji Todora Skrimova, ważnej postaci Bułgarów od lat. Momenty co prawda były, ale na dłuższą metę podopieczni Jeliazkova nie mogli złapać rytmu. Ostatecznie przegrali wszystkie mecze, w tym nawet z Meksykiem – kopciuszkiem na tych mistrzostwach. Na krótko stali się też niechlubnym współrekordzistą rozmiarów przegranego seta turnieju. Z Polską set otwarcia mistrzostw dla obu ekip, zakończył się wynikiem 25:12. Na całe szczęście Chińczycy wymazali Bułgarów i Meksykanów (również 12:25) z tej kategorii.

Cytat turnieju: Semeniuk

“To miłe, ale z drugiej strony dekoncentrujące. Czy jestem zawstydzony? Nie, ale to takie nakładanie niepotrzebnej presji, żeby kolejna zagrywka też była tą punktową. Ja bym preferował takie zachowanie, jakie jest w tenisie, kiedy na korcie po owacji zapada cisza”. Na każdym z turniejów pojawia się sytuacja pozaboiskowa, która wywołuje burze. Ktoś na kogoś splunie, ktoś schowa butelkę coca-coli podczas konferencji, ktoś coś powie. Wygląda na to, że podczas tego turnieju palmę pierwszeństwa w tym aspekcie przechwytuje Kamil Semeniuk, który nie wiedzieć czego wywołał burzę kilkoma zdaniami. Dumni (durni?) kibice (oczywiście, co niektórzy) nie mogli sobie przecież pozwolić na taką potwarz i zlicznowali biednego Kamila w komentarzach. Oczywiście sam zainteresowany nie miał niczego złego na myśli, nie narzucił też swojego zdania, używając terminu: “preferuję”. Jest to zrozumiałe dla wszystkich, którzy śledzą dłuższy czas reprezentanta Polski i zdążyli poznać jego introwertyczną naturę. Niestety, dla niektórych nie jest to takie oczywiste i są gotowi wymazać wielkie rzeczy, które robi Semeniuk dla reprezentacji podczas tego turnieju.

 

“Zibi, top!”

Kategoria o nazwie bardziej znanej futbolowej społeczności, lecz słowa te zdążyły już na tyle mocno wejść do mainstreamu, że pozwolimy sobie je tutaj użyć. Swoją robotę świetnie wykonuje oczywiście Polska, z kompletem zwycięstw w trudnej grupie. Należy pochwalić także Brazylię za komplet zwycięstw, co przed turniejem nie było to takie oczywiste. Ta po cichu robi swoje, być może z biegiem turnieju ekipa “urośnie” siatkarsko jeszcze bardziej, a nowy rozgrywający Fernando zgra się lepiej z Wallacem, wówczas w półfinale możemy spotkać się z kompletną, silną drużyną, ciężką do pokonania. Za zwycięstwo w najbardziej wyrównanej grupie pochwały powinna przyjąć Holandia. Co do reprezentacji Włoch oraz Serbii, to ich prawdziwą siłę i potencjał odkryjemy w następnych fazach, wtedy dopiero te ekipy zostaną zweryfikowane.

Poniżej oczekiwań

Na razie w tej kategorii umieszczamy USA, za całokształt. Porażka z Polską oraz nienajlepsze fragmenty z Bułgarią wskazują, że to nie jest jeszcze optymalna forma Amerykanów. Być może, są jeszcze w innym cyklu i odpowiednia dyspozycja przyjdzie za tydzień, w kluczowej fazie, gdzie inne drużyny pik formy będą miały za sobą. Francja wydaje się, że włączyła tryb energooszczędny i jak na razie, z trójki faworytów to Polska wygląda najsilniej. Niekoniecznie musi być to dobry zwiastun, ale na szczęście turniej trwa tylko dwa tygodnie, więc nie musi być tak, jak to często bywało, że drużynom błyszczącym w pierwszej fazie grupowej brakowało prądu w kolejnych etapach. Rozczarowuje Argentyna, po której odkąd zdobyli medal igrzysk spodziewa się więcej, a ci męczą się nawet z Egiptem. Brak wygranego seta przez Niemców w starciu ze Słowenią i Francją nie wskazuje, że ta drużyna spełnia oczekiwania kibiców i raczej szybko pożegna się z turniejem.

 

Długość setów fazy grupowej:

Najdłuższym setem fazy grupowej okazał się trzeci, w meczu Włochy – Kanada, zakończony wynikiem 39:37 dla Italii. Co ciekawe, ten mecz mógłby mieć też status meczu z najkrótszym setem, bo 25:13, pierwszego z nich wygrali Włosi, zabrakło punktu mniej Kanadyjczyków do wyrównania rekordu USA i Polski z dnia poprzedniego. Sami Włosi przebili jednak to osiągnięcie, bo w ostatnim dniu fazy grupowej zmiażdżyli Chiny 25:10 w drugim secie. Turniej obfituje w długie partie – aż 23 sety rozegrały się “na przewagi”. Jak na zróżnicowany poziom uczestników mistrzostw to całkiem niezły wynik w 36 meczach. 

System rozgrywek

Wobec zmiany gospodarzy turnieju, którzy mieli mniej czasu i zasobów do organizacji mistrzostw, podjęto decyzję o skróceniu ich, a za tym zmiany systemu rozgrywek. Co prawda, jeszcze trudno ferować ostateczne wyroki, czy nowe zasady okazały się pozytywne, ale można się pokusić o pierwsze wnioski. Na pewno dość niekorzystnie wygląda fakt, że po zaledwie 4 dniach los ponownie przydziela sobie reprezentacje Słowenii i Niemiec, tym razem w boju o ćwierćfinał. Samo rozstawienie z wyższymi numerami Polski i Słowenii wywołało burzę w środowisku. O ile Polska swoje zrobiła wygrywając wszystkie mecze, tak zamiast numeru pierwszego otrzymałaby numer 3 i zdecydowanie trudniejszą Kubę w ⅛ finału oraz wcale nie wygodniejszą Francję od USA w potencjalnym ćwierćfinale. O Słowenii nie będziemy wspominać, gdyż ich droga przy normalnych warunkach byłaby znacznie trudniejsza, niż ta, na którą trafiła. Sam pomysł bez kolejnych faz grupowych wydaje się na plus, gdyż przynosi więcej emocji niż poprzedni system, a czy więcej loteryjności, to już przekonamy się za kilka dni.

 

Fot. PZPS.pl

Autor Sławomir Grajper

Udostępnij

Translate »