Żeński futbol wykorzystuje swoją szansę

Dobiegła końca faza grupowa historycznych mistrzostw świata kobiet w piłce nożnej. Turniej w Australii i Nowej Zelandii przejdzie do historii z przynajmniej kilku powodów, a FIFA już teraz mówi o ogromnym sukcesie. Rywalizacja najlepszych zawodniczek globu cieszy się ogromnym zainteresowaniem.

Kobiecy futbol, choć stale się rozwija, nadal spotyka niezbyt przychylne opinie zwłaszcza ze strony męskiej części publiczności, ale nie tylko. Wszystkie te komentarze można by zamknąć właściwie w pytaniu „No ale kto to ogląda?”. No i tutaj zaczynamy podróż na Antypody, gdzie o najważniejsze trofeum świata rywalizują w lipcu i sierpniu piłkarki z 32 państw, a ich zmagania oglądają tłumy fanów. Pod tym względem to już jest najlepszy żeński mundial w historii.

Rekordowa popularność

75 784 – tylu kibiców oglądało inauguracyjny mecz 9. edycji mistrzostw świata kobiet w Sydney. Reprezentantki gospodarzy pokonały rywalki z Irlandii 1:0. To nie jedyny imponujący wynik pierwszego dnia imprezy, bowiem w Nowej Zelandii ustanowiono rekord frekwencji, jeśli chodzi o mecz piłki nożnej i to bez podziału na płeć zawodników bądź zawodniczek. Nowozelandki również zaczęły turniej od zwycięstwa, ich rywalem była Norwegia. Spotkanie widziało z perspektywy trybun 42 tysięcy par oczu.

Wypowiedzi prezydenta FIFA, Gianniego Infantino, coraz rzadziej traktuje się poważnie, ale z jednym zdaniem jego przemówienia podczas otwarcia mundialu nie można się nie zgodzić. To już jest najwspanialsza taka impreza w coraz bogatszej historii żeńskiego futbolu. Szwajcar mówił o 1,5 miliona sprzedanych biletów i nawet jeśli przyjąć, że więcej ich nie sprzedano, to średni wynik na mecz i tak przekroczy grubo 20 tysięcy. A bilety na spotkania fazy pucharowej cały czas są dostępne i można spodziewać się kolejnych kompletów publiczności.

Podobne zjawisko obserwować mogliśmy w Europie. Gdy Angielki sięgały na Wembley po mistrzostwo Starego Kontynentu, londyński stadion pękał w szwach. Także w wydaniu klubowym tłumy można było zobaczyć na Camp Nou w Barcelonie oraz na Wembley podczas finału FA Cup. Sprzyjały temu oczywiście ceny biletów, jednak atmosfera towarzysząca spotkaniom napawała zwolenników kobiecej piłki dużym optymizmem. Zresztą… w Australii i Nowej Zelandii koszt wejściówek nie odbiega diametralnie od cen biletów podczas męskiego mundialu w 2018 roku w Rosji.

Niespodzianki na Antypodach

Atrakcyjności imprezie dodaje z pewnością nieprzewidywalność. W pierwszych meczach doszło do kilku niespodzianek, a wręcz mianem sensacji po fazie grupowej można okrzyknąć odpadnięcie reprezentacji Niemiec. Wicemistrzynie Europy jechały na turniej jako jedne z głównych kandydatek do triumfu, a ostatniego dnia fazy grupowej musiały pożegnać się z mistrzostwami. Po porażce z Kolumbią i remisie z Koreą Południową zajęły trzecie miejsce w grupie.

W kategoriach niespodzianki należy traktować także szybki powrót do domu Brazylijek. „Canarinhos” na czele z legendarną Martą doznały porażki w starciu z Francuzkami, ale i tak powinny były wyjść z drugiego miejsca. Napotkały jednak na opór Jamajki z prawdziwym murem w defensywie. Zawodniczki z bardzo egzotycznego piłkarsko kraju nie straciły bramki w trzech kolejnych meczach, remisując 0:0 z Francją i Brazylią. Zwycięstwo 1:0 z Panamą wystarczyło więc do zdobycia 5 punktów i wyjścia z grupy.

 

Nawet zawodniczki z Panamy bardzo efektownie zaakcentowały swój udział w turnieju. Gdy grały już tylko o honor, zaprezentowały kapitalne widowisko, które Jerzy Engel mógłby skwitować słynnym „futbol na tak”. Mecz zakończył się hokejowym rezultatem 6:3 dla Francuzek, ale to Marta Cox zgłosiła kandydaturę do bramki turnieju. Otwierające trafienie Panamki z rzutu wolnego to jak na razie najpiękniejszy gol mistrzostw.

Inne faworytki z przygodami lub bez zdołały wyjść ze swoich grup. Anglia zaczęła od wymęczonego zwycięstwa z Haiti, ale ostatecznie sięgnęła po komplet punktów w trzech spotkaniach. Podobnie Szwedki, które na Antypody przyjechały pokusić się o medal. Tymczasem w pierwszym meczu Amanda Ilestedt w ostatnich minutach uratowała im triumf nad RPA. Później jednak reprezentantki Trzech Koron spisywały się bez zarzutu.

Co z USA?

Wygrana w grupie na niewiele się zdała, bowiem niemal pewne było, że już w 1/8 finału Szwecja będzie musiała mierzyć się z mistrzyniami lub wicemistrzyniami świata. Holenderki miały swoją szansę do rewanżu na USA za porażkę w finale MŚ 2019, jednak mecz zakończył się remisem. Amerykanki z kolei zremisowały także z Portugalią i z 5 punktami zajęły drugie miejsce, więc to one zmierzą się ze Szwedkami. Zespół ze Stanów Zjednoczonych jest najbardziej utytułowany. Alex Morgan, Meghan Rapinoe i reszta utytułowanej ekipy sięgała po tytuły w 2019 i 2015 roku. W ośmiu edycjach Amerykanki zawsze stawały na podium, ale na razie coraz poważniej można myśleć o tym, że ten turniej opuszczą bez krążka. Nawet jeśli uda im się pokonać Szwedki, to w kolejnym etapie mogą czekać groźne Japonki.

Narzędzie postępu

Kobieca piłka całkiem dobrze wykorzystuje swoją szansę. Atmosferę święta zakłóciły nieco wydarzenia związane z atmosferą wokół kilku kadr. Niestety, w wielu państwach panie nie spotykają się z odpowiednim wsparciem i cały czas walczą z krzywdzącymi stereotypami. Tym bardziej warta odnotowania jest historia Jamajek, które przed mundialem posiłkowały się zbiórką na GoFundMe, a teraz zagrają w fazie pucharowej.

Żeński futbol wychodzi jednak z cienia, a kobietom sprzyjają okoliczności. Mimo złośliwych komentarzy, wieści o wydarzeniach związane z przełamywaniem barier i kruszeniem sufitu trafiają do milionów. Szerokim echem odbiła się historia Nouhaili Benziny, reprezentantki Maroka, która jest pierwszą zawodniczką grającą w hidżabie od czasu zniesienia zakazu tego nakrycia głowy na mistrzostwach świata w 2014 roku. Kolorytu tej historii dodaje fakt, że pomimo porażki 0:6 na inaugurację z Niemcami, ostatecznie to Marokanki awansowały do 1/8 finału kosztem wicemistrzyń Europy.

Mistrzostwa świata kobiet będą trwać do 20 sierpnia.

fot. twitter.com/FIFAWWC / marca.com

Udostępnij

Translate »