Skoki hybrydowe

Skoki narciarskie przestają być sportem zimowym. Nadchodzą hybrydowe skoki

Choć w odległej Finlandii i Norwegii śniegu nie brakuje, coraz częściej telewidzowie skoków narciarskich widzą skocznie narciarskie – chociażby w Polsce i w Niemczech – bez białego puchu. Skoczkowie podczas kwalifikacji często skaczą na stok gdzieniegdzie pokryty pokrywą, natomiast reszta pokryta jest igielitem. Czy tak będą wyglądać skoki? Nieuniknione zmiany klimatyczne tylko to potwierdzają.

Całoroczny puchar świata w skokach? To możliwe

Inauguracja tegorocznego sezonu skoków narciarskich nie wywołała tak intensywnych emocji jak ostatnim razem, ale problem z sensacji zamienił się na regularną dyskusję. Skoczkowie zaczynają zmagania w zimowym Pucharze Świata już w połowie listopada. W wielu krajach Europy zima nie zdążyła jednak dotrzeć. O ile w Ruce śniegu było co niemiara, to w Oberstdorfie puchem pokryte są tylko skocznie. To rozwiązanie bardzo nieekonomiczne. Dlatego też wkrótce możemy oglądać zawody na igelicie – tajemniczym dla laików skoków materiale.

W zeszłym roku nietypowe rozpoczęcie sezonu Pucharu Świata 2022/2023 było możliwe dzięki hybrydowej formie zawodów – skoczkowie startowali z zamarzniętych torów lodowych, a następnie lądowali na igelicie. Decyzja ta wywołała szerokie spektrum opinii, nie tylko wśród fanów, lecz również wśród zawodników i ich sztabów szkoleniowych.

Argumenty przemawiające za zastosowaniem hybrydowej formy w konkursach w Wiśle dotyczyły głównie kwestii ekonomicznych i ekologicznych. Produkcja śniegu, przy obecnych kosztach energii oraz zmieniających się warunkach klimatycznych, stanowi ogromny wydatek dla organizatorów. Wyprodukowanie warstwy o grubości pół metra na kilometrowej trasie o szerokości 60 metrów kosztuje jednorazowo co najmniej ok. 120-130 tysięcy złotych.

Opady śniegu nie są już tak powszechne jak kiedyś, a nie wszyscy organizatorzy są w stanie sprostać potrzebom sztucznego naśnieżania. Szczególnie że większość konkursów odbywa się przy sztucznym oświetleniu, generując znaczne koszty. Według Horsta Hüttela z Niemieckiego Związku Narciarskiego, który wyliczał dla niemieckiego Nd-aktuell.de, PZN zaoszczędził nawet 150 tysięcy euro dzięki nietypowemu rozpoczęciu sezonu w zeszłym sezonie.

  
Hybrydowe skoki przyszłością

Na pierwszy rzut oka perspektywa skoków narciarskich wydaje się obiecująca – kalendarz Pucharu Świata stale rośnie, liczba konkursów imponuje, a obecne nagrody dla zawodników są nieporównywalnie wyższe niż kilka dekad temu. Jednakże równolegle z tym rozwojem, dyscyplina boryka się z wieloma wyzwaniami. Z uwagi na eskalację globalnego ocieplenia coraz częściej dyskutuje się o konieczności adaptacji do tzw. warunków hybrydowych.

Jak jeszcze rok temu twierdził Adam Małysz, rozmowy z FIS wskazują na możliwość, że skoki mogą podążać w tym kierunku z uwagi na zmiany klimatyczne oraz trudności z zapewnieniem śniegu, co stanowi zbyt poważny problem dla tej dyscypliny sportowej.

– Ja sam byłem temu przeciwny, bo jest to jednak sport zimowy i fajnie, gdyby sezon rozpoczął się na śniegu. Ale dzisiaj, patrząc na to, co mamy za oknem i jakie są ceny prądu oraz wody, prawdopodobnie te zawody by się nie odbyły. Tym bardziej, że pogoda jest, jaka jest, więc jest to jakieś rozwiązanie. W rozmowach z FIS-em pojawiają się stwierdzenia, że skoki niestety mogą iść w tym kierunku ze względu na zmiany klimatu i wieczny problem ze śniegiem – wypowiadał się Adam Małysz dla portalu SkokiPolska.pl.

Decyzję te poparli również były trener Polaków Stefan Horngacher, a także dyrektor Pucharu Świata Dandro Pertile.

– Hybrydowy początek sezonu jest znakomitą okazją by skoki zaprezentowały się jako sport całoroczny. Możemy organizować konkursy o każdej porze roku – wiosną i latem na igielicie i ceramicznych torach, jesienią na torach lodowych i igielicie, a zimą na śniegu. Różne powierzchnie, ale ten sam sport. Możemy porównywać to trochę do tenisa na różnych typach kortu – dodał włoski działacz.

Czy skoki narciarskie czeka naturalna śmierć?

Od lat kontrowersje budzą m.in. przeliczniki za wiatr i manipulacje na belkach startowych. FIS tłumaczy, że jest to rozwiązanie bardziej sprawiedliwe, ponieważ wyrównuje się szanse matematycznym wzorem. Przeciwnicy mówią, że to zabijanie ducha sportu.

Niewielka liczba krajów, w których skoki narciarskie są poważnie praktykowane, w połączeniu z wyzwaniami klimatycznymi, może ostatecznie stanowić zagrożenie dla przyszłości tej dyscypliny. Chociaż obecnie nie ma bezpośrednich obaw co do upadku skoków narciarskich, Adam Małysz staje się bardziej powściągliwy w swoim optymizmie, gdy patrzy na dalszą perspektywę czasową.

– Póki co sobie tego nie wyobrażam, ale jestem realistą i wiem, że skoki mogą umrzeć. Tym bardziej przy całej komputeryzacji, może za kilkanaście lat nie będziemy się przejmować czymś spoza cyfrowego świata. Może ktoś wymyśli, że będzie się skakało przed komputerem? – mówił na początku tego sezonu Adam Małysz dla portalu Interia.pl.

FOT: photosforyou / Pixabay

Udostępnij

Translate »