Jakub Samel: cel jest zawsze ten sam [WYWIAD]
Offseason to dla klubów European League of Football czas trudnej i intensywnej pracy wewnętrznej. Jak przepracowują go Panthers Wrocław? Zapytaliśmy Jakuba Samela – do tej pory trenera głównego, a aktualnie dyrektora sportowego wrocławskiego klubu. Na czym polega jego nowa rola? Co zawiodło w zeszłym sezonie? W jaką stronę wrocławianie rozwijają się jako klub? I jak zapatrują się na dalszy rozwój rozgrywek europejskich?
Filip Skalski: Czego najbardziej zabrakło w poprzednim sezonie?
Jakub Samel: Zdecydowanie naszym największym problemem była najważniejsza pozycja na boisku, czyli rozgrywający. Przed sezonem wydawało nam się, że trafiliśmy bardzo dobrze z Justice’m Hansenem – quarterbackiem z pierwszej dywizji, naprawdę wyróżniającym się zawodnikiem, który również na treningach bardzo pozytywnie się prezentował. Niestety doznał kontuzji po drugim spotkaniu i nie mógł kontynuować gry. To był dla nas trudny moment, bo byliśmy już w trakcie sezonu i wszystkie inne ligi w tym momencie też już grały, więc większość zawodników była już zajęta. W zasadzie jedynym solidnym graczem, który spełniał nasze kryteria i mógł do nas dołączyć był Slade Jarman. Wcześniej jedno spotkanie zagraliśmy z Bartkiem Dziedzicem na QB, później były już mecze z Jarmanem, który niestety także doznał kontuzji przed ostatnim spotkaniem. Naszym ratunkowym liderem został John Uribe, który zagrał bardzo dobry mecz przeciwko Vikings. W trakcie całego sezonu mieliśmy więc aż czterech rozgrywających.
W ostatniej kolejce rozgromiliście 42:6 Vienna Vikings – późniejszych mistrzów Europy. Czy można powiedzieć, że na koniec sezonu znaleźliście swoją optymalną formę? To byli najmocniejsi Panthers?
Nowy rozgrywający zagrał bardzo spokojnie i to nam pomogło. Uribe zaliczył bardzo dobre spotkanie. Jeśli popatrzymy przekrojowo, nie mieliśmy takiego meczu, który byłby świetny od A do Z. Problematyczne było to, że miewaliśmy zarówno bardzo dobre momenty, jak i słabe. Co więcej, często zdarzały się one w jednym spotkaniu, np. w meczu z Frankfurt Galaxy, gdzie w pierwszej połowie wygrywaliśmy bardzo wysoko, a w drugiej części meczu coś się zacięło i nie byliśmy w stanie utrzymać przewagi, finalnie przegrywając kopnięciem. Podobnie było w meczu z Hamburg Sea Devils, kiedy w dogrywce przegraliśmy przez błąd i stratę piłki. Później niemal to samo zdarzyło się w Berlinie, gdzie powinniśmy wygrać, a męczyliśmy się w podwójnej dogrywce. Wiele było takich sytuacji, gdzie różne rzeczy nie zagrały i to nie zawsze były te same elementy.
Jednym z takich elementów były kłopoty na pozycji kickera?
Mieliśmy spore problemy, aby znaleźć kopacza z dużym doświadczeniem i dobrymi umiejętnościami. To wbrew pozorom jest w Europie trudne. Myśleliśmy o Piotrze Gołackim, a później o Dawidzie Pańczyszynie, ale obu ich z gry ostatecznie wyeliminowały kontuzje. Musieliśmy operować naszym nominalnie trzecim kickerem Konradem Stępniem – młodym zawodnikiem, który niedawno dołączył do nas z Olsztyna i to był jego pierwszy sezon u nas. Z perspektywy tego, że taki młody zawodnik rozegrał u nas cały sezon, jesteśmy zadowoleni. Miał bardzo dobre momenty, zdarzały się też gorsze, gdy nie trafiał. Występy młodych graczy zawsze nas cieszą, choć jest jasne, że w tym wypadku nie mogliśmy liczyć na stuprocentową pewność na tej pozycji. Pracujemy jednak nad pewnym rozwiązaniem tego problemu, co niedługo ogłosimy.
Z czego wynikają takie kłopoty na tej pozycji? W końcu piłka nożna to nasz sport narodowy.
Zawodnik Frankfurtu Galaxy, który trafił decydujące przyłożenie z ponad 50 jardów w meczu przeciwko nam to niemiecki futbolista, który trenował w szkole w Niemczech, będącej częścią amerykańskiej bazy. Grał w futbol amerykański na poziomie high-schoolowym. Potem pojechał do USA na uczelnię i tam przez kilka lat był kopaczem. Takich przypadków za naszą zachodnią granicą jest wiele i na tym polega sportowa różnica pomiędzy naszymi krajami.
Masz nową rolę w klubie – zostałeś dyrektorem sportowym. Na czym polega praca na takim stanowisku w przypadku klubu futbolu amerykańskiego?
Przede wszystkim to prawdopodobnie pierwsza taka inicjatywa w Europie jeśli chodzi o naszą dyscyplinę, a już na pewno w naszym kraju. Obecnie moim głównym zadaniem jest dostarczanie wszystkiego, czego może potrzebować trener główny pierwszej drużyny oraz – w dużym skrócie – doglądanie wszystkich sekcji rozwojowych Panthers Wrocław – od minis, po drużynę juniorską i współpracę z Jaguars Kąty Wrocławskie. Wszystkie te elementy muszą być spójne z programem pierwszej drużyny, a ścieżka rozwoju dla zawodników musi być jak najlepsza, tak aby jak najwięcej lokalnych talentów mogło się u nas rozwijać. To wszystko jest na moich barkach.
Jeżeli chodzi o kwestie organizacyjne, za wzór zawsze stawia się kluby austriackie, które posiadają po kilka zespołów seniorskich i jeszcze więcej juniorskich. Chcielibyście się rozwijać w takim kierunku?
W tym momencie bardzo dobrze przebiega nasza współpraca z Jaguars Kąty Wrocławskie. Co więcej, korzystają na niej obie ekipy, bo Jaguars osiągnęli historyczny dla siebie wynik, awansując do półfinału drugiej ligi. W ten sposób wielu naszych młodych zawodników zyskało okazję do gry, dzięki czemu mogą płynnie rozwijać swoją karierę. Brakowało nam przejścia pomiędzy zakończeniem gry juniorskiej w wieku 19 lat a dołączeniem do składu na ELF. Ten przeskok jest bardzo duży – zbyt duży dla większości zawodników i naszym celem było właśnie to, aby Jaguars stanowili dla nas miejsce, gdzie młodzi zawodnicy mogą grać na wysokim poziomie i nadal się rozwijać. Podobnie działa to z graczami wracającymi po kontuzji – jeżeli nie są jeszcze w 100 procentach gotowi na największe obciążenia, to także jest to miejsce dla nich. Nie tracą czasu, a dalej mają możliwość rozwoju.
A jeżeli chodzi o wzmocnienia zza granicy – w jaki sposób prowadzicie skauting? Sadząc po takich nazwiskach jak np. KaVontae Turpin, który poniekąd poprzez grę w Panthers Wrocław trafił do NFL, widać, że udaje się Wam to bardzo dobrze.
To jest żmudny proces. Nie ma jednej drogi na znalezienie takiego zawodnika, trzeba używać wielu różnych kanałów. Osobiście korzystam ze stron skautingowych, gdzie zawodnicy zakładają swoje profile i mogą wrzucać swoje nagrania. Po wstępnym obejrzeniu highlightów obiecującego zawodnika następnie należy sprawdzić go dokładniej, oglądając całe spotkanie i wiele razy zdarza się tak, że po tym etapie gracz jest przez nas eliminowany. Korzystamy również z mediów społecznościowych i tam szukamy zawodników, np. na profilach agencji, które ich promują czy różnych campów, szczególnie takich, które odbywają się w Stanach Zjednoczonych, Tam można ich oglądać. I tak powoli po nitce do kłębka można dojść do takiego zawodnika, złapać kontakt i zacząć rozmowę.
Jedna jednak rzecz to znaleźć odpowiedniego zawodnika, a druga to przekonać go, aby przyjechał do nas i grał w Europie, zwłaszcza teraz gdy w USA działa wiele rozwijających się lig jak USFL czy XFL i dla nich to też jest okazja do gry na profesjonalnym poziomie bez wyjeżdżania na drugi koniec świata.
CZYTAJ TEŻ >>> Były gracz Panthers z kontraktem w NFL
A jak wygląda sytuacja z poszukiwaniami nowego trenera głównego? Uruchomiłeś swoje kontakty za oceanem?
Z pewnością będzie to trener ze Stanów Zjednoczonych, uruchomiliśmy wszystkie nasze kontakty i rekomendacje. Potrzebujemy trenera z bardzo dużym doświadczeniem, który przyjedzie do nas i będzie w stanie przejąć kontrolę nad tak ogromnym przedsięwzięciem, jakim jest drużyna ELF, a jednocześnie musi być to szkoleniowiec, który ma pojęcie, jak wygląda futbol amerykański w Europie. A to coś zupełnie innego niż futbol w USA – musi mieć tego świadomość. Dla trenera, który przyleciałby tu bezpośrednio ze Stanów bez podstawowego przygotowania, to byłoby ogromne wyzwanie. Różnica jest duża. Dla nas ważne, aby to była osoba, która ma jakiekolwiek europejskie doświadczenie, choćby pobyt tutaj czy poprowadzenie jakiegoś campu bądź kliniki trenerskiej.
Kiedy poznamy nazwisko?
Chcielibyśmy je ogłosić jak najszybciej. Każdego kandydata bardzo szeroko sprawdzamy, prowadząc nie jedną, a trzy rozmowy kwalifikacyjne z różnymi częściami naszej organizacji. Tak, aby mieć pewność, że to najlepszy możliwy kandydat do tej roli, bo nie możemy sobie pozwolić tutaj na błąd. Zmiana trenera głównego w trakcie sezonu to jeszcze większe wyzwanie niż w przypadku rozgrywającego.
CZYTAJ TEŻ >>> Gary Kubiak: Jeżeli jesteś dobry, NFL cię znajdzie
European League of Football intensywnie się rozwija – mamy sześć nowych drużyn. Czego się po nich spodziewacie? Która może zaskoczyć?
Na ten moment tak naprawdę nie wiemy jeszcze, z kim będziemy grać. Wszystkie drużyny, które dołączyły do European League of Football z pewnością zostały dokładnie sprawdzone przez ligę i pod względem organizacyjnym z pewnością dają radę. W poprzednim sezonie Istambul Rams początkowo trochę sportowo odstawali, ale widzimy, że nie był to nietrafiony pomysł, bo końcówkę sezonu mieli dużo lepszą. Jak zaadaptowali się do jakości tej ligi, to ich poziom wzrósł.
Ekipa z Francji na pewno może być mocna przez ilość tamtejszych zawodników, którzy są zarówno bardzo sprawni fizycznie, jak i również utalentowani futbolowo. Francuzi często wysyłają zawodników do Kanady – albo do liceum, albo do collegu – i mają bardzo dużo takich graczy, co jest nieporównywalnie lepszym doświadczeniem niż jakikolwiek program juniorski w Europie, to przyzna każdy trener. To jest ich ogromny atut, że w tej puli własnych talentów mogą szukać naprawdę dobrych zawodników. Pytanie teraz, ilu z tych zawodników wybierze granie we Francji, a ilu dalej rolę importa, bo francuscy gracze od lat wyjeżdżają za granicę, gdzie mogą więcej zarobić. Wielu z nich grało w Niemczech czy Włoszech. Zobaczymy, jak na to wpłynie nowa organizacja – czy rzeczywiście uda jej się skompletować najlepszych graczy.
Idąc dalej, Milano Seamen, czyli zespół z Włoch, to doświadczona drużyna działająca od wielu lat. Wydaje mi się, że jeżeli uda się tam zebrać mocną ekipę, to może być bardzo interesujący projekt. Jeżeli chodzi o Pragę, to zobaczymy, jak sobie poradzą. Jeśli zbiorą najlepszych czeskich zawodników, to również może być naprawdę mocna ekipa.
Jak ma się francuski rynek graczy do polskiego? Również w kontekście ligowych zmian, zgodnie z którymi zespoły będą mogły teraz pozyskać mniejszą liczbę zagranicznych zawodników.
Z naszej perspektywy może być to odbierane dwojako. Negatywne jest to, że zdecydyowanie jeśli chodzi o Polską Futbol Ligę, poziom sportowy niestety nie wzrasta. Mamy nadzieję, że projekt reprezentacji Polski nieco pomoże go podnieść, natomiast na ten moment widzimy, że on spada. Dla nas to problematyczne, bo nawet najlepsi zawodnicy na danej pozycji w polskiej lidze, nie są jeszcze całkowicie gotowi na grę w ELF. To jest jednak duży przeskok. Ale tak samo jest też w innych krajach, bo ściąganie graczy z niższych lig niemieckich przez tamtejsze zespoły także jest dla nich problematyczne. Ograniczenie ilości graczy z Europy z 8 do 6 powoduje po prostu, że musimy mieć więcej Polaków w składzie i tym samym musimy jeszcze bardziej przyłożyć się do szkolenia polskich zawodników. To część mojego zadania, aby poprowadzić tę ścieżkę edukacyjną dla młodych graczy, aby jak najwięcej z nich było dla nas dostępnych. Im lepiej uda mi się to zorganizować, tym łatwiej będzie nam grać w ELF.
Komisarz Esume stwierdził, że rozkład fazy play-off nie ulegnie zmianie pomimo dołączenia do ligi nowych zespołów. To już pewne? Cztery drużyny w play-offs w lidze z 18 zespołami to nie za mało?
Drużyna, która dostaje się do play-offs, należy do samego topu. To miarodajne. Z drugiej strony ograniczenie ich ilości w play-offs powoduje, że mało zespołów ma na to szansę. Bardzo ciężko jest do niej awansować, a wszyscy wiemy, że już samo pokazanie się w fazie play-off potencjalnym sponsorom czy kibicom to wielka wartość dodana. Tak samo jak i motywacja dla samych zawodników, bo play-offs rządzą się swoimi prawami. Gracze wiedzą, że nadal mają szansę, tu może się wydarzyć wszystko. Na razie nie ma ostatecznego komunikatu w tej sprawie, więc właściwie nie mamy jeszcze pewności, jak to będzie z tymi play-offami. Liczymy na to, że uda się je jednak powiększyć, bo chcielibyśmy, aby więcej drużyn mogło awansować – chociażby o układ 4+2 z dzikimi kartami.
CZYTAJ TEŻ >>> Co wiemy po sezonie ELF?
Czy jest coś, czego wam brakuje, a co mają już zespoły z samej czołówki ELF?
Myślę, że brakuje nam pewnych detali. To jest coś, co decyduje o końcowym wyniku. Mamy świetną organizację, mamy świetne wsparcie, mamy świetną bazę treningową i mamy naprawdę solidną ekipę zawodników. Kluczem jest dogranie tych detali, pojedynczych aspektów. Bardzo ważny jest oczywiście wybór rozgrywającego, tak samo jak i trenera głównego. To dwa filary, które w trakcie tego offseasonu z pewnością musimy zabezpieczyć.
Cel Panthers na sezon 2023?
Nasz cel jest zawsze ten sam – mistrzostwo. Najpierw musimy zorganizować się wewnętrznie, a następnie przedrzeć się do finału i go wygrać.
Jesteś również trenerem głównym reprezentacji Polski. Jak rozwija się ten projekt?
Pod kątem reprezentacji dużo pracy trzeba było wykonać poza boiskiem, np. aby zabezpieczyć fundusze z ministerstwa. Czas roboty papierkowej na szczęście już minął. Naszym zadaniem na ten rok jest przede wszystkim podstawowa organizacja kadry, czyli przeprowadzenie try-outów, wybranie bardzo szerokiego składu i wysłanie powołań do zawodników. To już udało się zrobić. Naszym kolejnym celem jest przeprowadzenie dwóch campów, a na jeden z nich chcielibyśmy zaprosić którąś reprezentację do rozegrania chociażby wewnętrznego sparingu. Na ten moment jesteśmy na etapie rozmów z kilkoma kadrami. Zobaczymy, czy to się uda, bo to wysiłek także jest dla innych reprezentacji, z którym dodatkowo wiążą się wydatki. Do tego inne reprezentacje są w innym cyklu przygotowawczym niż my. Mamy jednak nadzieję, że uda się to zorganizować. Najważniejsze jest, aby w tym roku stworzyć bazę zespołu na kolejne lata.
Chciałbym również, żeby kadra była miejscem, gdzie zawodnicy mogą się jeszcze dodatkowo rozwinąć i trenować na najwyższym poziomie. Tak samo chciałbym, aby kadra była również miejscem dla trenerów, gdzie oni mogą się rozwijać – dlatego też zaprosiliśmy do współpracy wielu polskich szkoleniowców.
Fot. Łukasz Skwiot