4. Philippe Coutinho do FC Barcelony
Transfer, w którym na papierze zgadzało się dosłownie wszystko. Tu nie miało co się nie udać, bo Brazylijczyk swoim stylem, zmysłem do gry kombinacyjnej, szybkością myślenia i lekkością dryblingu jak ulał pasował do Barcelony. Kosztował niemało, bo 135 mln euro, jakie zainkasował za niego Liverpool, uczyniło go czwartym najdroższym transferem w historii futbolu. Trzeba jednak pamiętać, że 26-latek był wówczas u szczytu formy, sprawdził się pod ogromną presją w Anglii i miał wszystko, by być gwiazdą La Liga.
Do dziś nie wiadomo, dlaczego ostatecznie tak się nie stało. Barcelona była klubem jego marzeń i prawdopodobnie sam nałożył na siebie zbyt dużą presję. Jego licznik w stolicy Katalonii zatrzymał się na 106 występach, 25 bramkach i 14 asystach. Miał stać się liderem, a w najważniejszych meczach zawodził. Za nic nie chciał odejść, mimo że jego pensja mocno obciążała naprężony do granic wytrzymałości budżet płacowy, a wartość jako piłkarza pozwoliłaby odzyskać przynajmniej kilkadziesiąt milionów euro z tej nietrafionej inwestycji. Skończyło się na wypożyczeniach do Bayernu i Aston Villi, a potem definitywnym transferze do klubu z Birmingham za 20 mln euro.