Gdzie był Ponitka? Dwa zdjęcia, tysiąc domysłów
Po meczach kwalifikacyjnych do mistrzostw świata z Estonią pojawiły się wątpliwości – dlaczego Marcela Ponitki nie było obok kolegów podczas odgrywania hymnu Polski w Tallinnie i dlaczego nie widać go na przedmeczowym zdjęciu w Lublinie, gdy gracze obu drużyn stanęli wspólnie do napisu „Stop wojnie”? Sprawdziliśmy to.
Zacznijmy od pierwszego meczu w Tallinnie, bo ten odbył się wcześniej; w piątek, 25 lutego. Zamieszanie w Internecie wywołało zdjęcie poniżej, zamieszczone na profilu instagramowym KoszKadra. Widać na nim 11 zawodników reprezentacji Polski słuchających hymnu. Brakuje tylko Marcela Ponitki.
Oficer prasowy polskiej kadry, Paweł Łakomski, zamieścił wyjaśnienie na swoim koncie na Twitterze:
Trener Milicic rozmawia z zawodnikami absolutnie wszedzie. Winda, w hotelowej restauracji i tak dalej. W Estonii przed hymnem zawołał go i coś zaczął rysować na tablicy. Wiadomo jaka była presja meczu w Tallinie wiec każda okazja była dobra do rozmowy ze swoim rozgrywającym.
— Paweł Łakomski (@pawelakomski) February 28, 2022
Sprawdziliśmy to na zapisie z relacji telewizyjnej, która jest dostępna pod TYM linkiem.
Marcel Ponitka wybiega na prezentację z kolegami (akurat w tym momencie jakość zapisu jest słaba):
Gdy trwa prezentacja graczy Estonii, Marcel wybiega z rzędu i biegnie w stronę polskiej ławki. Widać to wyraźnie w tle po prawej stronie ekranu:
Tuż przed rozpoczęciem odgrywania hymnu Polski widać, jak Filip Matczak, obok którego wcześniej stał Ponitka, oraz trzymający ukraińską flagę Jarosław Zyskowski i Aleksander Balcerowski patrzą w swoją lewą stronę (w kierunku naszej ławki rezerwowych). Wygląda to tak, jakby wzrokiem szukali właśnie Marcela:
Gdy kamera spod kosza, przy którym stali Polacy, pokazuje niemal wszystkich zza ich pleców, nie widać w tym gronie ani Marcela Ponitki, ani Igora Miličicia:
Tuż po odegraniu hymnu Polski widać jak na dłoni, że trener kadry rozmawia z Marcelem Ponitką, gdy spiker w hali zapowiada, że właśnie odgrywany będzie hymn Estonii:
Po odegraniu hymnu Estonii następuje pokazanie trójki sędziowskiej i rozgrzewki obu drużyn.
Prawdą jest zatem, że Marcela Ponitki nie było na zdjęciu podczas śpiewania hymnu, bo chwilę wcześniej pobiegł do trenera Igora Miličicia. Zapytaliśmy szkoleniowca naszej kadry, dlaczego wezwał do siebie gracza akurat w tym momencie.
– Naprawdę nie rozumiem, dlaczego ludzie z czegoś pozytywnego szukają sensacji. Rozmawiam z zawodnikami wszędzie i w różnych okolicznościach, to jest mój styl. Faktycznie poprosiłem Marcela do siebie, aby przekazać mu pewne taktyczne informacje dotyczące początku meczu. Powiem więcej, pod koniec hymnu sam złapałem się na tym, że w ręce wciąż trzymam tablicę do rysowania – powiedział Igor Miličić.
——————–
Drugi mecz z Estonią, w Lublinie, odbył się w poniedziałek, 28 lutego. Ponownie kontrowersje wywołało jedno ze zdjęć – Marcela Ponitki nie widać na wspólnej fotografii obu drużyn, na której zawodnicy trzymają baner z napisem „STOP THE WAR”, czyli „Stop wojnie”.
Uważne oko dostrzeże gracza stojącego za Igorem Miličiciem. Musi być to jednak oko niemal sokole.
Ponownie sprawdziliśmy zapis z meczu, który jest dostępny TUTAJ:
Widać jak tuż po odegraniu hymnów koszykarze obu krajów idą na środek parkietu. Marcel Ponitka wita się z estońskimi koszykarzami, a chwilę później z obrazu kamery ustawionej wyżej wyraźnie widać Ponitkę stojącego obok dyrektora sportowego kadry, Łukasza Koszarka, tuż za trenerem Igorem Miličiciem.
Potem drużyny przystępują do rozgrzewki i następuje prezentacja arbitrów.
Nie jest więc prawdą, że Marcel Ponitka nie ustawił się do wspólnego zdjęcia. Osobną kwestią pozostaje, dlaczego ustawił się akurat w tym miejscu. Poproszony o komentarz odpisał tylko, że jest przeciwko wojnie i że to jego oficjalne stanowisko.
KOMENTARZ OD AUTORA:
Z jednej strony może dziwić, że po tak ważnych dla Polski meczach eliminacyjnych kwestią sporną stał się temat dwóch zdjęć. Z drugiej strony duża niechęć do wojny za naszą wschodnią granicą powoduje, że uwagę kibiców zwraca brak zawodnika wśród kolegów, z których kilku trzyma flagę Ukrainy. Zwłaszcza jeśli chodzi o zawodnika grającego na co dzień w Rosji.
W Tallinnie szkoleniowiec kadry przywołał do siebie Marcela Ponitkę, gdy na prezentację wybiegał 11. z 12 graczy Estonii. Było wiadomo, że za chwilę zacznie się odgrywanie hymnu Polski. Zawsze jako pierwszy odgrywany jest bowiem hymn gości.
Efekt tego jest teraz taki, że Marcel Ponitka nie stał obok kolegów podczas grania hymnu narodowego. Wraz z trenerem był trochę dalej, ale nie wyłapała tego telewizyjna kamera ani fotoreporter. Wyszło to słabo, delikatnie mówiąc.
Ale wygląda to również tak, jakby w tamtym momencie kadra uznała, że Marcela Ponitkę należy chronić, bo nie wiadomo, jakie reperkusje mogą go czekać w Rosji, jeśli zademonstruje swój jawny sprzeciw wobec wojny. Może polski koszykarz się wtedy zwyczajnie bał. Czy można się temu dziwić? Moim zdaniem trudno mieć o to do niego pretensje.
Przypomnijmy, że mecz w Tallinnie odbył się 36 godzin po ataku na Ukrainę. Do tamtego momentu w świecie koszykarskim od Rosji odciął się zupełnie tylko Kalev Tallinn, który zrezygnował z gry w lidze VTB, i Enea Zastal BC Zielona Góra, który swoje uczestnictwo w tych rozgrywkach zawiesił.
W pierwszym dniu wojny Holandia weszła na parkiet i rozegrała mecz z Rosją w ramach eliminacji do mistrzostw świata. Prawdopodobnie też się bała, co się stanie, jeśli gry odmówi. FIBA zareagowała dość późno, bo dopiero dziś poinformowała, że nie pozwoli grać meczów ani Rosji, ani rosyjskim klubom do odwołania.
Chyba nikt nie wątpi w boiskowe poświęcenie i oddanie, z jakimi dla Polski gra Marcel Ponitka. Ale nikt też chyba nie wątpi, że w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę ludzie (nie tylko Polacy, nie tylko sportowcy, nie tylko koszykarze i nie tylko Marcel Ponitka) żyjący/pracujący na co dzień w Rosji mogą się zwyczajnie bać albo nie wiedzieć, jak zareagować w danej sytuacji, zwłaszcza jeśli odczuwają ją jako sytuację zagrożenia.
Osobną kwestią jest to, co zrobią teraz bracia Marcel i Mateusz. Są jedynymi polskimi koszykarzami w rosyjskich klubach i z pewnością zdają sobie sprawę, że środowisko przypatruje się ich decyzji – zostaną czy wyjadą?
Skoro żaden z nich nie zabrał na razie głosu w tej sprawie, pozostają nam domysły i nieoficjalne informacje. Rosyjski dziennikarz Artem Komarov zasugerował dziś, że w Permie nie spodziewają się powrotu Marcela.
Hearing that Parma Perm is running out of foreign players. In addition to two Lithuanians, Jeremiah Hill left Russia, Marcel Ponitka and Mareks Mejeris aren’t expected to come back after their games for the NTs. The only foreigner is now Belorussian center Artsiom Parakhouski.
— Artem Komarov (@art_basket) March 1, 2022
Najbliższy mecz klubu z Permu to wyjazd do Sankt Petersburga w najbliższą niedzielę na mecz z Zenitem. Czysto teoretycznie mogą w nim zagrać i Mateusz, i Marcel.
Fot. FIBA.basketball, Zrzut ekranu TVP Sport