NBA poluzowuje obostrzenia – Kyrie zdejmuje maskę klauna
Losy Kyrie’ego Irvinga w trwającym sezonie są momentami na tyle absurdalne, że można by pomyśleć, że stoją za nimi scenarzyści „Space Jam”. Od teorii konspiracyjnych o szatańskich superkomputerach, aż po desperację Nets i wymuszony powrót syna marnotrawnego – właściwie to u Kyrie’ego po staremu. Tymczasem kiedy liga, trawiona przez wariant Omicron, po raz kolejny poluzowuje obostrzenia, niezaszczepieni zawodnicy z Irvingiem na czele zaczynają dostrzegać, że w szaleństwie jest metoda.
COVID rzucił NBA jedno z najtrudniejszych wyzwań w historii ligi – rozprzestrzeniający się w niespotykanym dotąd tempie wariant Omicron zmusza drużyny do seryjnego podpisywania 10-dniowych kontraktów. Żeby uniknąć ponownego zamknięcia w bańce, minuty rozdano aż 541 zawodnikom. A mimo to coraz więcej meczów jest przekładanych, ze względu na niemożność wystawienia nawet 8-osobowej kadry przez część drużyn.
Paradoksalnie, walkę ligi o szczepienia wśród zawodników można nazwać dużym sukcesem. 97 procent zawodników przyjęło przynajmniej jedną dawkę, a około 65 procent jest już zaszczepionych dawką przypominającą – to liczby znacząco wyższe niż w przypadku ogólnej populacji Stanów. Mimo to pozostaje garstka zawodników, będących utrapieniem dla władz ligi. Tu na czele stoi gwiazda Brooklyn Nets, Kyrie Irving.
In the Kyrie World
– Dużo zadaje się pytań o to co się dzieje w świecie Kyrie’ego, ale wolałbym zachować to dla siebie – mówił jakiś czas temu rozgrywający Nets. Jedyna deklaracja, jaką się podzielił, dotyczy tego, że podjął stanowczą decyzję o uniknięciu szczepienia i chce przy niej trwać.
Problem w tym, że nikt nie bierze go na poważnie – i on sam najprawdopodobniej o tym wie, dlatego tym razem postanowił nie kłapać zbędnie językiem. W 2017 roku zabłysnął podważeniem kulistości Ziemi. Później niby obrócił to w żart, ale im częściej go o to pytano, tym bliżej był pęknięcia. Ostatecznie przyznał, że system edukacji ma wiele wad i trzeba samemu szukać informacji, bo on nie ma pojęcia jaki kształt ma Ziemia.
Tym razem złotousty nie podzielił się już żadnymi prawdami z publiką, ale dał się przyłapać na dość nietypowej aktywności w mediach społecznościowych. Udostępniał instagramowe wpisy dotyczące teorii spiskowej, jakoby szczepienia Moderny były częścią planu polegającego na podłączenie osób czarnoskórych do superkomputera w imię Szatana. Ten sam profil nazwał go Collinem Kaepernickiem dnia dzisiejszego.
Nets postanowili się nie przepychać z Irvingiem, mimo że nie ma jednego kibica basketu, który nie chciałby obejrzeć w akcji tercetu Kyrie-Harden-Durant. Nowy Jork i San Francisco, dwa najbardziej progresywne miasta na wschodzie USA, we wrześniu zaostrzyły swoje rygory przeciwcovidowe, wymagając certyfikatu szczepienia w większości zamkniętych przestrzeni – w tym Barclays Center. Włodarze Nets zajęli twarde stanowisko – mimo że przepisy umożliwiają mu udział w meczach wyjazdowych, Kyrie Irving nie będzie grał, dopóki nie przyjmie szczepienia.
Tłumy wyszły wówczas na ulice w ramach protestu, przełamując barykady ochroniarzy pod Barclays Center i szturmując wejścia. Przekaz kibiców był jasny – Kyrie ma grać. Nawet burmistrz Nowego Jorku zaapelował do zawodnika, że jest jego wielkim fanem i nakłania go do przyjęcia szczepienia. Nets pozostawali nieugięci.
The scene outside Barclays Center where a group of protesters chant, “No vaccine mandate, Stand with Kyrie.” Several hold “Stand with Kyrie” signs. This is the Nets’ home opener. Kyrie Irving will be away from team until he complies with NYC vaccine mandate. pic.twitter.com/833DqYOLf7
— Ohm Youngmisuk (@NotoriousOHM) October 24, 2021
Cel uświęca środki
Dopóki nie pogorszyła się ich sytuacja. Co prawda zajmują drugie miejsce w swojej konferencji, ale – tak jak większość innych drużyn – skład mają przerzedzony przez wirusa. Celem odciążenia Duranta, który rozgrywa średnio ponad 37 minut na mecz, odezwali się do Kyrie’ego, mocno nadszarpując swój autorytet. Paradoks rysował się grubą linią – celem walki z sytuacją covidową, Nets przywołują… niezaszczepionego zawodnika.
Irving miał być wzmocnieniem na mecze wyjazdowe, bo obostrzenia w Nowym Jorku pozostały niezmienne (wydłużono nawet czas ich obowiązywania). Nie mógłby jeździć jedynie na mecze z Raptors, bo w Toronto obowiązują jeszcze bardziej restrykcyjne zasady. Niemniej, włączenie do składu nawet na garstkę meczów obwodowego, który w ubiegłym sezonie dołączył do swojego trenera w 50–40–90 club, może zaważyć na mistrzostwie. I Nets są tego świadomi.
Kyrie zawiązuje buty, wchodzi na trening, szykuje swój comeback i… 19 godzin później trafia na kwarantannę z pozytywnym wynikiem.
Show must go on!
Cały świat w tej chwili śmiał się z Irvinga. Jeżeli istnieje bowiem coś takiego jak ironia losu, to w tym przypadku uderzyła ze strojoną mocą.
Live look at Kyrie returning to the Brooklyn Nets: pic.twitter.com/ZFBMgM5s0T
— Alykhan Khamisa Ravjiani (AK) (@AlykhanKR) December 18, 2021
A mimo to, ostatecznie można powiedzieć, że los uśmiechnął się do Kyrie’ego. CDC, czyli amerykańska agencja federalna do spraw zapobiegania chorobom zakaźnym, w ubiegłym tygodniu ogłosiła zmianę regulacji dotyczących kwarantanny. Zamiast 10 dni, Amerykanie teraz muszą spędzać w izolacji zaledwie 5 dni – to pokłosie wyników badań, które wykazały najwyższą zarażalność w ciągu pierwszych trzech dni walki z chorobą.
NBA, na bazie nowych regulacji, skróciło także czas kwarantanny dla swoich zawodników – obecnie, zamiast wcześniejszych 10 dni, spędzą w zamknięciu 6. Jeśli wykażą brak symptomów choroby, będą mogli od razu wrócić na parkiet.
Co to oznacza? Nawet gdyby Irving trafiał na kwarantannę z nadzwyczajną regularnością (zawodnicy niezaszczepieni są testowani codziennie, zaszczepieni tylko przy występowaniu symptomów), wracałby na parkiet po niecałym tygodniu. Jedyny cios, jaki przyjmie, będzie finansowy – wcześniej Nets wypłacali mu pełną, 16-milionową pensję. Teraz będzie już podlegał ligowym zasadom – niezaszczepiony zawodnik na kwarantannie nie zarabia.
NBA spokesman Mike Bass: "Any player who elects not to comply with local vaccination mandates will not be paid for games that he misses."
— Shams Charania (@ShamsCharania) September 29, 2021
Według dziennikarki Jemele Hill, cała ta sytuacja jest początkiem niepokojącego trendu. Jak zwykło się mówić w krajach anglojęzycznych – „show must go on”. Niezależnie od skali zagrożenia, NBA wie, że musi utrzymać przepływ finansów. Kibice mają kupować bilety, a zawodnicy wychodzić na parkiet. A zawodnicy niezaszczepieni widzą, że niezależnie od kłopotów, które przysparzają swoim drużynom, sytuacja zmierza w kierunku ich integracji za wszelką cenę.