Nikt nie hejtuje tak jak kibic – przerażające statystyki z Twittera

To już utarty schemat – Anglicy grają na wielkim turnieju (nie ma znaczenia, czy dobrze czy niedobrze), a ich kibicom, schowanym za profilami na Twitterze, leci piana z pyska. Tym razem takie dane dostarcza Instytut Alana Turinga, który dokonał analizy 75 tysięcy tweetów kierowanych do angielskiej reprezentacji. W tym powyżej półtorej tysiąca czysto nienawistnych.

Dlaczego utarty? Bo to wątek już niemalże nudny w swojej powtarzalności. Instytuty badawcze na Wyspach trzymają się jednak twardo swoich metod przeciwdziałania internetowemu barbarzyństwu – analizują nie tylko wielkie imprezy, ale i codzienność w Premier League.

I raz po raz wywołują do stołu zatrważające liczby.

Twitter to miejsce nadzwyczaj specyficzne, niemalże anarchiczne – mięso rzucane jest bowiem zza anonimowych profili, które napędzane są poczuciem niemal całkowitej bezkarności. Z tego względu ocieka jadem, który – stety-niestety – związane ręce osób trzecich mogą jedynie punktować i ujawniać.

Grać na całego

Instytut Turinga wziął w obroty powyżej 75 tysięcy tweetów kierowanych do poszczególnych piłkarzy reprezentacji Anglii. 1546 z nich otagowano jako agresywne/ obelżywe.

Pierwsze miejsce w tym żałosnym rankingu zajmują tweety kierowane do kapitana reprezentacji, Harry’ego Kane’a – to aż 28% całej puli. Tu wiodącym wątkiem była, mówiąc eufemistycznie, dezaprobata wobec decyzji dotyczącej opaski z symbolem OneLove.

– To związane z tym, że jako kapitan bierze na siebie większy ciężar wyzwisk i zniewag, jakby ponosił ciężar drużyny i tego, jak radzą sobie na boisku – tłumaczy Guardianowi Hannah Kirk, badaczka Instytutu Turinga.

https://superbet.pl/rejestracja?bonus=THESPORT

Tuż za nim znajduje się Mason Mount, wobec którego apogeum nienawiści nastąpiło w czasie bezbramkowego remisu z USA – wówczas do piłkarza Chelsea kierowano co dziesiątą ze wszystkich obelg. „Podium” zamyka Harry Maguire, który może i gra bardzo poprawne zawody, ale jest ofiarą własnej reputacji.

Trzeba jednak mieć na uwadze, że to problem bynajmniej nie dotyczący samych Anglików (jedynie oni to zjawisko mierzą i publikują dane). – Rozczarowani fani są skłonni przekraczać granicę między krytyką a nadużyciem, szczególnie gdy stawka jest wysoka, a emocje sięgają zenitu – wyjaśnia Kirk.

Wystarczy bowiem jeden rzut okiem na komentarze choćby na naszym podwórku, by zacząć się zastanawiać, czy oby statystyki z Anglii nie są nadzwyczaj łagodne. Należy jednak pamiętać, że zaangażowanie i emocje nie są i nigdy nie będą usprawiedliwieniem sięgania po przemoc.

Fot. Twitter

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »