Kubiak: budujemy coś na światowym poziomie
Utrzymanie wysokiej formy jest podstawą dla profesjonalnego sportowca. Nie inaczej jest w przypadku Roberta Wilkowieckiego – polskiego triathlonisty, który wkrótce wystąpi na mistrzostwach świata Ironman. O tym, jak istotna jest rola fizjoterapii oraz współpracy całego zespołu w przypadku profesjonalnego atlety rozmawialiśmy z Przemysławem Kubiakiem z FizjoSportMed – fizjoterapeutą i trenerem przygotowania motorycznego „Wilka”.
Rozmowa z Przemysławem Kubiakiem, fizjoterapeutą Roberta Wilkowieckiego, to trzecia odsłona cyklu #RoadToKona by Audi, w którym rozmawiamy z członkami zespołu „Wilka”, wspierającymi go w drodze na mistrzostwa świata Ironman na Hawajach.
Robert Wilkowiecki jedzie na mistrzostwa świata w Kona na Hawajach – najbardziej prestiżową triathlonową imprezę na dystansie Ironman. I choć podczas samych zawodów „Wilku” zdany jest tylko na siebie, to na co dzień za jego przygotowanie odpowiada sztab specjalistów, który prowadzi go do przyjętego celu.
Projekt PCG TheSport Team, skupiony wokół „Wilka” skupia rozmaitych specjalistów najwyższego szczebla w jednym miejscu i czasie. Jednym z filarów tego zespołu jest fizjoterapeuta – Przemysław Kubiak. Podstawą jest jednak współpraca oraz efekt, jaki ona przynosi.
– Samo skompletowanie wybitnych specjalistów nie zrobi różnicy, czego przykładem w pewnym okresie był Real Madryt, który miał najlepszych zawodników, ale oni ostatecznie nie wygrywali. Wychodzimy więc z założenia, że jeżeli specjaliści się ze sobą nie kontaktują, to nie wygramy. W naszym przypadku praca fizjoterapeuty w największym stopniu wpływa na pracę wszystkich specjalistów w zespole. Obrazując – jeżeli ja nie wyleczę Roberta z kontuzji, lub nie wprowadzę określonych działań, które będą niwelować u niego ból, to jego układ nerwowy będzie pracował gorzej. Wtedy nie będzie mógł się skoncentrować na treningu, więc automatycznie będzie gorzej pracował z psychologiem. Ciężko jest na czymkolwiek się skupić, jeśli coś cię boli – tłumaczy Przemysław Kubiak, podkreślając, że jeżeli sportowiec nie jest w pełni sprawny, to nie jest w stanie realizować założeń treningowych – choćby to był nawet najlepszy cykl treningowy na świecie.
Współpraca zespołu zawsze wiąże się ze znalezieniem odpowiedniego balansu. W przypadku Roberta Wilkowieckiego oprócz fizjoterapeuty składa się on m.in. z trenera, psychologa, dietetyka czy specjalisty od suplementacji, nie wspominając o menadżerze i osobach odpowiedzialnych za komunikację. Jak podkreśla Kubiak – nie wystarczy jednak, aby każda z tych osób po prostu wykonywała swoją pracę – musi również komunikować się z całym zespołem, ponieważ praca każdego z jego ogniw wpływa na pracę pozostałych. To system naczyń połączonych.
– Przykładowo, jeżeli trener zarządzi zbyt intensywny cykl treningowy, to dołoży mi roboty, bo tkanki zawodnika nie wytrzymają, a ciało się rozreguluje, co utrudni mi proces regeneracji od strony fizjoterapii. Wtedy będziemy potrzebować więcej czasu, być może będę musiał wykonać więcej zabiegów, a to zawsze jest jakiś koszt energetyczny, bo zawodnik będzie musiał te bodźce przyjąć. W drugą stronę – przez źle ułożony cykl treningowy moja praca będzie gorsza. Gdy coś wyleczę i powiem „teraz musimy odpuścić”, usłyszę „nie, ja muszę zrealizować trening” – nie będziemy mieć czasu na regenerację. Podobnie będzie z psychologiem czy dietetykiem. Pewne ćwiczenia czy terapie nastawione na unormowanie i wspomaganie funkcji oddechowych w ciele mają wpływ na narządy wewnętrzne, które z kolei zajmują się trawieniem. Moja praca wpływa na działania dietetyka, rozpisującego produkty, które Robert powinien przyjąć, a których może nie strawić, tak jak powinien – tłumaczy Kubiak.
Projekt skupiony wokół Wilka zdecydowanie można nazwać unikalnym, ponieważ gromadzi specjalistów z różnych dziedzin sportu zawodowego i ci specjaliści konsultują swoje poczynania ze sobą. W ich rękach jest bardzo dużo, a swoje działania często muszą oni konsultować – jak to określa Kubiak – „na milimetry”. Tak to działa w sporcie na profesjonalnym poziomie.
– Regularnie mamy zebrania, np. w formie online. Wypowiadamy się i optymalizujemy schemat treningu, odżywania, regeneracji, fizjoterapii czy suplementacji. Ustalamy normy i granice, w których powinniśmy się poruszać. Jeżeli coś gdzieś zbacza, to staramy się naprostować, szukać gdzie pojawił się błąd lub przeciążenie. To zoptymalizowany proces – opowiada Kubiak.
Zadaniem fizjoterapeuty jest zadbanie o sprawność fizyczną. Na samym początku należy określić potrzeby oraz cele, a także scharakteryzować dyscyplinę i przeprowadzić wywiad ze sportowcem. Zapytać go, jak się zapatruje na projekt, gdzie widzi pole do poprawy, jaki jest ideał w jego dyscyplinie, jakie ma ograniczenia, czego mu brakuje. Po takiej konsultacji można wyciągnąć wnioski, w jaki sposób należy pracować.
Wbrew pozorom sport profesjonalny wcale nie wiąże się ze zdrowiem. W aspekcie prozdrowotnym najlepsza aktywność to sport ogólnorozwojowy. Bieganie, pływanie, jazda na rowerze, gimnastyka, sporty siłowe. Do tego rozciąganie, koordynacja, dynamika. Pobudzanie ciała globalnie w określonych proporcjach można nazwać sportem dla zdrowia. Natomiast w sporcie zawodowym wszelkie te czynniki rozwija się w sposób nadmierny – i następnie należy temu przeciwdziałać.
– Prawdę mówić sport wyczynowy nie ma nic wspólnego ze zdrowiem. W ten sposób się zdrowie traci, a następnie wszystkie te problemy łata się suplementacją, fizjoterapią czy lekami. W ujęciu rekreacyjnym triathlon do świetny sport dla zdrowia, ale w kontekście zawodowstwa jest inaczej. Rywalizacja na najwyższym poziomie wiąże się z ogromnymi wyrzeczeniami i obciążeniami psychofizycznymi. Tak jest w każdym sporcie, ale właśnie na tym najwyższym poziomie należy wprowadzać czynniki, które minimalizują dane ryzyko. Można myśleć o najwyższych celach, ale żeby utrzymać się na szczycie trzeba mieć wszystko poukładane – fizjoterapię, dietetykę czy suplementację – należy nadrabiać te braki w organizmie – przyznaje Kubiak.
Rozwój sportowca to proces, który do sukcesów zawsze wiedzie przez porażki. Jak podkreśla fizjoterapeuta „Wilka” – to właśnie one pokazują, gdzie leży problem, co należy poprawić. Dwa miesiące przed tym jak Robert Wilkowiecki we Frankfurcie wywalczył tytuł wicemistrza Europy i tym samym uzyskał awans na mistrzostwa świata, nie ukończył rywalizacji w Teksasie. W trakcie wyścigu zszedł z trasy. Nie było w tym nic dziwnego – mimo że „Wilku” bez trudu byłby w stanie dobiec do mety, to jednak nie to było jego celem. Wilkowiecki jechał tam wywalczyć awans na mistrzostwa świata. Samo ukończenie rywalizacji to jedynie obciążający wysiłek wiążący się z wydłużonym procesem regeneracji.
– Na tego typu wyścig jedzie się, aby wygrać, a nie po prostu go ukończyć. Albo wygrywasz, albo nic innego nie ma znaczenia. W jakim celu mamy go kończyć, jeśli nic z tego nie mamy – to taktyka. Niepowodzenie w Teksasie było jednak wynikiem szukania naszej optymalnej drogi. Jesteśmy młodym zespołem, przecieramy szlaki i budujemy proces, którego celem jest zrobienie z Roberta mistrza świata. Ten proces musi być zoptymalizowany i składać się z pewnych filarów. Musieliśmy poznać wszystkie zmienne i skoordynować naszą współpracę, aby powstał zindywidualizowany „przepis” idealny dla Roberta. Budowanie tego procesu jest trudne – jest trening, ale jest też fizjoterapia, suplementacja. Zastanawiamy się, czy w danym momencie podkręcić czy może osłabić cykl treningowy. Szukamy idealnego rozwiązania, choć nie mamy pełnej bazy danych. Wszystkie czynniki, które zostają wprowadzone do organizmu Roberta, muszą mieć czas, aby zaistnieć i dać efekt. Nasza praca nie ogranicza się jednak jedynie do sesji fizjoterapeutycznych w gabinecie – wspólnie z Emilią Sterniuk i Anitą Szostak towarzyszymy Robertowi również podczas każdych zawodów. Naszym celem jest analiza biegu i jazdy na rowerze w wykonaniu Roberta pod względem fizjoterapeutycznym i biomechanicznym. Następnie na podstawie tych danych staramy się wypracować wspólnie z Wilkiem jak najbardziej ergonomiczną pozycję na rowerze oraz podczas biegu – mówi Kubiak.
– Ten proces jest coraz bardziej zoptymalizowany. Wiemy, że dany schemat przynosi dany efekt i wybieramy ten najlepszy. Przed Teksasem brakowało nam pewnych doświadczeń, nie trafiliśmy z formą, do tego doszła choroba. Porażka w USA była jednak najlepszym, co mogło się nam przytrafić. Była lepsza niż zwycięstwo, ponieważ pozwoliła nam bardzo szybko dostrzec rzeczy, na które wcześniej nie zwracaliśmy uwagi, a które są niezwykle istotne. To ten występ pozwolił stworzyć nam nasz optymalny system i to bardzo szybko. To było znakomite doświadczenie, dzięki wnioskom z którego w niespełna dwa miesiące mamy wicemistrza Europy – dodaje Kubiak.
Zgromadzenie zespołu, który potrafi ze sobą współpracować, już samo w sobie jest sukcesem. Drugą jego miarą jest oczywiście sukces sportowy – w tym przypadku awans na najważniejszą imprezę na świecie. To udowadnia, że współpraca przynosi efekty. Trzecią rzeczą jest progres z tygodnia na tydzień – rezultaty, wyniki badań, rozmowy i odczucia, że wszystko idzie skokowo do góry. Dalszym sukcesem będzie osiąganie zwycięstw w kolejnych prestiżowych zawodach.
– Dopełnieniem tego wszystkiego – czego nikt nie podważy – będzie powielenie tego procesu na innym zawodniku. To, że będziemy w stanie zrobić kolejnych Wilkowickich w triathlonie i innych dyscyplinach. W ten sposób budujemy polski know-how wspólnie z innymi, wybitnymi specjalistami. To wspaniałe, że mamy możliwość stworzenia tak wielkich rzeczy i że są osoby, które myślą w podobny sposób i chcą iść w tym kierunku. Budujemy coś na światowym poziomie – puentuje Kubiak.
__________________
#RoadToKona by Audi to cykl przybliżający drogę Roberta Wilkowieckiego na mistrzostwa świata Ironman odbywające się na Hawajach. W jego ramach rozmawiamy z członkami zespołu „Wilka”, współodpowiedzialnymi za jego sukcesy. W innych odsłonach cyklu występują menadżer Piotr Baran, trener Filip Szołowski oraz sam Robert Wilkowiecki.
CZYTAJ TEŻ >>> Piotr Baran: na tym polega mistrzostwo
CZYTAJ TEŻ >>> Filip Szołowski: chcemy zawalczyć o coś więcej
CZYTAJ TEŻ >>> Robert Wilkowiecki: albo idę po wszystko, albo to nie ma sensu