Tenisowy „Fryzjer” ustawiał mecze 180 zawodnikom. Historia jak z Hollywood

Ustawiał mecze tenisa jeszcze w dniu swojego aresztowania. Zbudował imperium warte kilkadziesiąt milionów dolarów. Miał „pod sobą” 180 zawodowych graczy. Grigor Sargsyan dopuścił się korupcyjnych przewinień niespotykanych dotąd w świecie tenisa. Jak działał tenisowy „Fryzjer” i dlaczego tak szybko udało mu się zarobić krocie?

Pochodzący z Armenii i urodzony w 1990 roku „biznesmen” negocjował z zawodowymi tenisistami i rekrutował ich przez całe lata. Jego jedynymi wymaganiami były przegranie punktu, gema, seta lub całego meczu. Tak, aby on i cała globalna sieć jego współpracowników zarabiała na ustawionych wynikach. Pośrednio przyczynił się do powstania bańki bukmacherskiej na rynku tenisa, która osiągnęła wartość 50 milionów dolarów. Sam Grigor zarobił około 20 procent z tej kwoty, rozdając jednocześnie drugie tyle innym zawodnikom.

„To była jedna z największych grup do ustawiania meczów w nowożytnym sporcie, na tyle duża, by zdobyć Sargsyanowi przydomek w świecie tenisa: Maestro” – mówi Kevin Sieff, dziennikarz The Washington Post, największego dziennika w USA.

Jak zamienić 350 euro na miliony?

Zaczęło się niewinnie, od porzucenia życiowej pasji, jaką były szachy. Z 350 euro w kieszeni armeński imigrant mieszkający w Belgii, Sargsyan dowiedział się w 2014 roku, że od całkiem niedawna można obstawiać tysiące mało popularnych meczów, anonimowych, choć wciąż zawodowych tenisistów, w turniejach o zerowej renomie, na całym świecie. Bukmacherzy promowali takie zakłady na turniejach, prowadząc transmisje i ustalając atrakcyjne kursy. W parze z faktem, że nawet zwycięzcy zarabiali ledwie tyle, by opłacić swoje pokoje w hotelach, Sargsyan był pewien, że biedny zawodnik mógłby być podatny na korupcję.

Przestudiował harmonogramy turniejów, setki zawodów odbywających się w miastach tak małych, że nawet o nich nie słyszał, z udziałem profesjonalistów taszczącymi swoje wyposażenie z jednego kraju do drugiego. Podobnie jak on, ci zawodnicy żyli na granicy ubóstwa i bogactwa. Sargsyan zastanawiał się: Co byliby w stanie zrobić dla kilku tysięcy dolarów? „Gra dla dżentelmenów” była przyjaznym wręcz miejscem do popełniania oszustw. A wydarzeń codziennie były setki. Same rozgrywki ITF to ok. 60 tys. meczów rocznie w miastach od Republiki Konga, przez Kazachstan, po Turcję, Francję i Norwegię.

Pomogli zdesperowani sportowcy

Był rok 2014. Sargsyan miał 24 lata, studiował prawo na Uniwersytecie w Brukseli. Nadal mieszkał z rodzicami. Przeczytał o turnieju w Arlon, małym mieście w Belgii, przy granicy z Luksemburgiem. Zauważył, że łączna pula nagród wynosiła mniej niż 25 000 dolarów, a wielu z zawodników to byli nieznani gracze, którzy mieli trudności z pokryciem kosztów uczestnictwa w rozgrywkach ITF.

Sargsyan opracował swój plan. Zidentyfikuje zawodnika, który wydaje się zdesperowany – być może kogoś z Ameryki Łacińskiej lub Afryki. Sargsyan twierdził, że są to najsłabsze jednostki, które są w największej potrzebie. Zaoferuje zawodnikowi część swojej wygranej za przegranie seta. Zawodnik nadal mógłby wygrać cały mecz. Obie strony odczułyby satysfakcję.

„Lubisz zakłady?” zapytał Sargsyan, a zawodnik od razu wydawał się wiedzieć, o czym mówi. Wyszli na zewnątrz. Sargsyan złożył swoją ofertę. Zapłaciłby zawodnikowi, żeby przegrał drugiego seta meczu 6-0. Tenisista od razu ubił „deala”. Kurs na to zdarzenie wynosił wówczas 11 do 1. Zawodnik popełniał proste błędy, mylił się przy zagrywkach i w efektowny sposób przegrywał punkty przy siatce. Sargsyan swoje 350 euro zamienił na 4 tysiące. Zainteresowanemu „odpalił” 6 stów, tak jak obiecał.

Kontakt z tylko tym jednym zawodnikiem pozwolił naszemu bohaterowi zbudować siatkę połączeń. W pierwszych tygodniach miała ona rozmiar zaledwie kilku tenisistów, m.in. do Karima Hossama – Egipcjanina, który obijał się wciąż o niskie pozycje w rankingu ATP.

Hossam, choć był ogłaszany 11. najlepszym juniorem na świecie i najlepszym tenisistą z Afryki, ledwo wiązał koniec z końcem. Dla afrykańskiej rodziny utrzymanie sportowca z tej dyscypliny graniczy z cudem. Na dodatek ojciec Karima zaczął poważnie chorować. Zawodnik chciał spłacić swój dług, dlatego skorzystał z oferty Sargsyana.

 
„Złożę mu propozycję nie do odrzucenia”

Pierwszą „wypłatą” dla Egipcjanina było „skromne” 2,5 tys. dolarów za przegranego seta w rodzimym turnieju. Z czasem wciągnął w to swojego brata, który – według dowodów – za przegraną partię 2:6 otrzymał swoje pierwsze, ustawione wynagrodzenie. Były to 4 tys. dolarów.

Sargsyan wyhaczał szczegóły, które w znaczącym stopniu wpływały na zachowanie zdesperowanych graczy.

„Był francuski tenisista, który borykał się z zakupem pierścionka zaręczynowego, więc Sargsyan go opłacił. Był też chilijski zawodnik, który nie mógł pozwolić sobie na przelot matki na swoje wesele, więc Sargsyan kupił bilet. Czasami płacił zawodnikom więcej, niż im obiecał. Innym razem, nawet jeśli nie spełnili oczekiwań, i tak wręczał im gotówkę. Tak zdobywał ogromne zaufanie” – pisze dziennikarz The Washington Post.

Śledztwo trwało dwa lata

Stawki rosły z czasem. Po wysokich kursach nie grano już „drobnych” 300 euro, a do gry weszły czterocyfrowe sumy. Sieć klientów pytała Armeńczyka, ten ustawiał swoich zaufanych zawodników, a następnie ci skrzętnie realizowali cały plan. Czasem nawet grając między sobą. W 2017 roku Sargsyan był skłonny ustawić cały turniej na południu Francji, aby wypłacić premie wspólnikom i pozwolić sobie na pierwszy milion.

Im dłużej siedział w interesie, tym więcej czasu poświęcał na dopinanie szczegółów. Jeden telefon już nie wystarczył. W cztery lata, po pierwszej próbie ustawienia meczu tenisowego, obsługiwał już cztery telefony komórkowe i kontaktował się z ponad 180 tenisistami na całym świecie. Zabawa w „match-fixing” przeobraziła się w imperium, nad którym trudno było zapanować.

Armeńczyk nie był świadomy, że od dwóch lat belgijska policja prowadzi śledztwo w jego sprawie. Nie znano jeszcze tożsamości „Fryzjera”, ale poszlaki jednoznacznie wskazywały na fakt, że mecze w mało popularnych tenisowych turniejach są ustawiane. Za wszystkim miał stać „Gregory”, młody, biały chłopak z bogatej rodziny, pochodzący z przedmieść Brukseli.

Sargsyan był początkowo ostrożny. Często sypiał u rodziców, którzy całymi dniami pracowali w sklepie spożywczym prowadzonym przez Polaków. Pozostawał też poza mediami społecznościowymi. Z telefonów korzystał, owszem, lecz tylko tymi z klawiaturą i bez systemu Android czy iOS.

To pierwsza część historii największego przekrętu bukmacherskiego w historii tenisa. Następna ukaże się wkrótce.

Udostępnij

Translate »