8. Antoine Griezmann do FC Barcelony
Kolejny przykład kompletnie nieudanego ruchu Dumy Katalonii, która także w ostatnich dwóch dekadach myliła się nadwyraz często, o czym pisaliśmy TUTAJ. W pewnym momencie wydawało się, że Francuz lada moment będzie siedział przy jednym stole z Cristiano Ronaldo i Leo Messim. Był kluczową postacią Atletico Madryt, które potrafiło w La Liga utrzeć nosa Barcelonie i Realowi czy dotrzeć do finału Ligi Mistrzów. Transfer do Barcelony miał być najważniejszym krokiem w tym kierunku.
Griezmann nie był w stanie dawać ukierunkowanej na posiadanie piłki Barcelonie tak dużo, jak dawał Atletico. W Katalonii nie był już postacią pierwszoplanową, nie mógł bić stałych fragmentów i nie skupiał na sobie uwagi przeciwników w takim stopniu, jak w Madrycie. Przez to popadł w najgorszą dla piłkarza mającego wielkie aspiracje przeciętność. Nie można powiedzieć, że zupełnie zawiódł (35 goli i 17 asyst w 105 występach), ale na pewno nie był wart 120 milionów euro, jakie za niego zapłacono. Po dwóch latach wrócił do Atletico na zasadzie wypożyczenia za 10 mln euro, a potem został odkupiony przez madrytczyków za 20 mln euro. Barcelona i tak się cieszyła, bo wykreśliła go z listy płac, ale finalnie utopiła około 90 mln euro. Pozyskanie Dembélé i Griezmanna kosztowało więcej, niż klub zarobił na sprzedaży Neymara… Żaden z nich nawet nie zbliżył się do tego, co robił w Katalonii Brazylijczyk.