Liga holenderska nie robi wrażenia nawet na Holendrach
Polskie i holenderskie media rozpisywały się o Sebastianie Szymańskim, który zamienił Dynamo Moskwa na Feyenoord Rotterdam i z miejsca stał się gwiazdą Eredivisie. Już w debiucie zanotował dwie asysty, a po 6 występach ma na koncie dwa gole i trzy otwierające podania. Sęk w tym, że bycie gwiazdą ligi holenderskiej w starciu z reprezentacją Holandii znaczy niewiele. Szymański był mało widoczny, nie wykreował żadnej groźnej okazji drużynie, sam nie oddał strzału.
Zerknijmy na wyjściowy skład Holendrów — było w nim dokładnie czterech piłkarzy grających na co dzień w ojczyźnie, z tym że: w bramce ZADEBIUTOWAŁ 38-letni Remko Pasveer, co wynika z chronicznych problemów Oranje z bramkarzami. Numerem 1 na mundialu będzie Jasper Cillessen, który po bardzo długim okresie bez gry wrócił z Hiszpanii do Holandii i odbudowuje formę. W pomocy zagrał Daley Blind, jeden z liderów Ajaxu Amsterdam z przeszłością w Manchesterze United, jego klubowy kolega Steven Bergwijn, który tego lata wrócił do Holandii z Tottenhamu oraz wyceniany na 35 mln euro skrzydłowy PSV Eindhoven Cody Gakpo, już teraz łączony z klubami Premier League.
Reasumując: Holendrzy do kadry biorą zawodników de facto przerastających poziom Eredivisie, albo uzupełniają ligowcami luki. My (jako kibice) dopiero co domagaliśmy się powołania Kacpra Kozłowskiego i Jakuba Białka, czyli młodych Polaków wypożyczonych i dopiero przebijających się w… 14. w tabeli Vitesse Arnhem. Michniewicz obserwował też z wysokości trybun Pawła Bochniewicza grającego w sc Heerenveen i nie bez powodu go nie powołał. Trzeba to sobie powiedzieć otwarcie: liga holenderska nie robi wrażenia nawet na Holendrach.
FOT. Wikimedia Commons