Pechowa Ewa Swoboda

– Znowu – prawdopodobnie pomyślała Ewa Swoboda, po finale biegu na 100 metrów podczas lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Monachium. Najlepsza polska sprinterka zajęła co prawda świetne, czwarte miejsce, ale zarówno ona, jak i kibice z pewnością życzyliby sobie medalu. Pech nie opuszcza Swobody od dłuższego czasu, ale ona sama wciąż ma nadzieję na wielkie sukcesy – za którymi przemawiają liczby.

Wciąż czegoś brakuje

Ewa Swoboda zakończyła rywalizację na 100 metrach podczas ME w Monachium tuż za podium – na najgorszym dla sportowca, czwartym miejscu. W tym wypadku i tak możemy jednak mówić o dużym sukcesie, bo to najlepszy wynik polskiej biegaczki od 1974 roku i czasów Ireny Szewińskiej, a na poprzedniej imprezie tej rangi – w 2018 roku w Berlinie – Swoboda nie przebrnęła nawet przez półfinały.

 

Na tej samej – pechowej, czwartej pozycji polska biegaczka ukończyła w marcu rywalizację na 60 metrach podczas HMŚ w Belgradzie – mimo że do biegu przystępowała w roli głównej faworytki i autorki najlepszego (wówczas) czasu na tym dystansie w ostatnich pięciu latach. Do tego przegrała brązowy medal o… zaledwie 0,002 sekundy. W międzyczasie miały miejsce jeszcze MŚ w Eugene, podczas których Swoboda mimo dobrych czasów na 100 metrach nie zdołała awansować do finału. Na domiar złego, po imprezie w Stanach Zjednoczonych Polka (znowu) zachorowała na COVID-19, co przekreśliło jej występ na Diamentowej Lidze w Chorzowie i być może wpłynęło także na jej formę podczas startu w Monachium. A przecież przed infekcją, w czerwcu, Swoboda osiągnęła w Paryżu rekord życiowy na dystansie 100 metrów –11,05 s.

Można mówić, że rok 2022 jest pechowy dla Swobody, ale zaczął się bardzo dobrze. Podczas Copernicus Cup w Toruniu sprinterka z rewelacyjnym czasem 7,03 wygrała rywalizację na dystansie 60 metrów. Polka zostawiła wtedy za plecami jamajską sprinterkę Elaine Thompson-Herah, nazywaną kobiecym odpowiednikiem Usaina Bolta, która z igrzysk w Tokio przywiozła aż trzy złote medale. Chwilę później na Orlen Cup 2022 Swoboda uzyskała równe 7 sekund w biegu na 60 metrów, by na początku marca złamać tę barierę i rewelacyjnym wynikiem 6,99 ustanowić nowy rekord Polski podczas halowych mistrzostw kraju. 

 
Pech prześladuje Swobodę

Potem był już Belgrad i wspomniane pechowe występy, ale wcześniej z tym szczęściem wcale nie było lepiej. Na początku ubiegłego roku sprinterka uzyskała dodatni wynik testu na koronawirusa, który uniemożliwił jej występ w halowych mistrzostwach Europy w Toruniu. Następnie okazało się, że przygotowania do igrzysk olimpijskich w Tokio poszły na marne, ponieważ zawodniczce odnowiła się kontuzja stopy. W Japonii biegaczka miała jako jedyna reprezentantka Polski wystartować na dystansie 100 metrów oraz wesprzeć sprinterską sztafetę kobiet. Nic z tego – kontuzja wyeliminowała Swobodę z biegania na osiem miesięcy.

– Rok 2021 jest bardzo pechowy dla mnie, tutaj koronawirus na hali, teraz cholerna kontuzja, która pogłębiła się podczas Memoriału Kusocińskiego. Byłam przekonana, że już sobie z tym poradziłam a tutaj nie dość, że zapalenie rozcięgna podeszwowego to jeszcze w 60% naderwany prostownik krótki palców. Ten rok miał być sztosem, forma była kosmiczna, wszystko było idealnie, ale niestety taki jest sport; kruchy – pisała wówczas Swoboda na swoim Instagramie.

Nadzieje na przyszłość

Mimo niedosytu, jaki wywołują miejsca zajmowane w ostatnich miesiącach przez Swobodę, biegaczka nie traci optymizmu i wierzy, że jej życiowa forma dopiero nadejdzie.

– Najlepsze sprinterki na świecie mają po 28-30 lat. Ja mam w tej chwili 25, a podobno najlepszy wiek dla sprintera to 27-28 lat. Mam zatem jeszcze trochę czasu i mam wciąż nad czym pracować. Jestem dobrej myśli. Nie obiecam medalu, ale na pewno będę się bardzo starać i może za kilka lat razem będziemy się cieszyć z wyników – mówiła Ewa Swoboda w rozmowie z Przeglądem Sportowym po zajęciu czwartego miejsca w Monachium.

Polka zdecydowanie nadal ma przed sobą szanse na wielkie sportowe sukcesy. Kolejne igrzyska już w 2024, a biegaczka z Żor dopiero co skończyła 25 lat. Co więcej, aktualną mistrzynią świata za sprawą rewelacyjnego występu w Eugene jest Shelly-Ann Fraser-Pryce, która na imprezie w Oregonie nie tylko zdobyła piąty tytuł mistrzyni świata w karierze i zanotowała świetny wynik (10,67), ale przede wszystkim dokonała tego w wieku 35 lat! Wygląda na to, że wszystko przed Ewą Swobodą.

CZYTAJ TEŻ >>> Wzloty i upadki Ewy Swobody

CZYTAJ TEŻ >>> Jamajska królowa sprintu

Fot. Twitter

Filip Skalski

Udostępnij

Translate »